Czasem wydaje mi się, że jestem najbardziej żałosnym człowiekiem na świecie. Staram się pielęgnować swoje cechy charakterystyczne, ale tym samym zmieniać się na lepsze. Otworzyć się...
Ale nic się nie dzieje. Utknęłam w Polskiej Syberii, na początku kwietnia, który nie wniesie nic do mojego życia. Ach te moje rozterki...
Boję się że nie wytrzymam, że wybuchnę, bo siedzi we mnie tyle emocji, niespełnionych marzeń, miłości, radości - komu ja mam to dać? Komu to podarować, z kim się podzielić.
Czasem mam tak, że zastanawiam się jak to jest, że ja się jeszcze trzymam kupy, a innym razem myślę, że nie mogę się tak obarczać, że może tak powinno być i powinnam o tym wszystkim zapomnieć. Wiem, że to nie ma sensu. Wiem też, że nie będzie miało, dopóki coś się nie zmieni, coś na co nie mam wpływu.
Jakim cudem jeszcze się nie rozpadłam?
Doceniam to, że może być tylko gorzej, dlatego trzymam się tego co mam. Kto mi pomoże o tym zapomnieć?
nie spałam dziś całą nic. oficjalnie ze względu na
bolące oko, ale nie oficjalnie - złożyło się na to
wiele czynników.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Pisz, pisz.