środa, 30 stycznia 2013

Luksusowy.

Kocham taką pogodę.
Wolę roztapiający się śnieg, padający deszcz i wiatr niż piękny zimowy widok.
Tęskniłam za widokiem trawy, która może nie jest w letnim kolorze ale mnie zadowala chociaż to.
Jestem wymęczona trzema matematykami. Nic mi nie wychodziło, żadne zadanie. Nie wyłączając tego z kartkówki.
Jestem na siebie wściekła. Bo czegokolwiek bym nie robiła, jakkolwiek bym się nie starała moja ułomność mózgu jest nieuleczalna. Wstydzę się swojej dysleksji. Robię błędy niczym analfabeta. Już nie mówię o błędach ortograficznych bo z kiedy dużo piszę zazwyczaj wyuczam się trudności na pamięć. Problem pojawia się gdy wracam do szkoły po np. feriach. Wtedy pojawia się błąd na błędzie i muszę je godzinami poprawiać. To, jednak nie jest mój największy problem.
Najgorzej jest z moją "ślepotą". Tak to nazywam. Podam prosty przykład:
Pani z matmy prosi mnie do tablicy. Prosty dział, na pewno wyliczę zadanie dobrze. Dyktuje mi równanie, posłusznie zapisuje. Np. 2x(3y+5y)-x=? No i mnożę nawias ale niestety choć widzę że koło "3" stoi "y", moje oczy nie widzą tego głupiego "y"! Właśnie tak zawaliłam kartkówkę z matmy.
Takie błędy zdarzają się wszystkim. Ale u mnie to normalka. Nie ważne jak bardzo jestem skupiona. To nie ma znaczenia. Tak po prostu jest. Samo przepisywanie jest w moim przypadku bardzo trudne. Czasem przepisuję jakieś wyrazy dwa razy, czasem jakieś omijam, czasem dodaję własne. Często dzieje się tak przez roztrzepanie i nieuwagę. Ja, natomiast nie mogę nic z tym zrobić. To znaczy jest jedna metoda.
Muszę napisać np. rozwiązanie takiego prościutkiego, powyższego równania i odłożyć je na jakiś czas. Po 20, 30 minutach wrócić do niego i sprawdzić, najlepiej policzyć jeszcze raz. Zadania domowe mogę tak rozwiązać ale na kartkówce, albo sprawdzianie ledwo zdążę wypełnić co trzeba. W każdym razie mam przerąbane bo najchętniej bym się tego pozbyła.
Najbardziej boli opinia ludzi. Bo oni często mnie wyśmiewają lub po prostu mówią, że to bzdury. Spotkałam się też z taką akcją, gdzie to nauczyciele dawali mi tzw. fory, w postaci pomocy na kartkówkach, czy łagodniejszej oceny pomyłek. Znajomi z klasy robili takie same błędy jak ja tylko liczba ich punktów była mniejsza. Mieli do mnie pretensje, choć starałam się im tłumaczyć o co chodzi.
Jestem tym zmęczona bo wiele rzeczy przychodzi mi przez to trudniej. Sama nauka zajmuje mi o wiele więcej czasu. A ten jest dla mnie bardzo cenny.
Dość o tym... nawet nie miałam w planach wywodu na temat dysleksji ale gdzieś musiałam wylać swoją złość i frustrację.
Najlepsze jest to, że bardzo chciałabym oderwać się na chwilę od szkoły ale obowiązki mnie przygniotły i mam czas tylko na książkę.
FUCK! straciłam poczucie czasu i właśnie powinnam być w drodze na warsztaty.
Właśnie tak wygląda mój dzień.

jeszcze tylko tabletka w dziwnym kształcie 
i głowa przestanie boleć. 



poniedziałek, 28 stycznia 2013

sobota, 26 stycznia 2013

miła niespodzianka w biedronce.

Zmieniłam wygląd i ten przynajmniej mnie nie denerwuje.
Na razie.

W poniedziałek idę do szkoły. Bardzo się cieszę!
Wiem, że to trochę głupie ale zawsze po dłuższej przerwie nie mogę się doczekać żeby przejść się po tym gimbusowym korytarzu.

Denerwuje mnie jedna myśl, która sprawia, że chcę żeby ta sobota trwała wiecznie. Kiedy już zacznie się szkoła to będzie tak trwać niezmiernie aż do Wielkanocy. Bosko. Ale chyba przyjmę to tak, jak ostatnio przyjmuję rzeczy, przez które się denerwuję. Czyli nie myślę o tym.
Nie sądziłam, że ta metoda się spiszę. Ale jak to ja - często się denerwuję. Muszę wtedy jakoś ogarnąć mój strach bo psuję tym sobie, a co gorsza innym, zabawę.
Bardzo denerwowałam się przed wyjazdem do Poznania w te ferie. Była tam moja ulubiona kuzynka ale mimo wszystko denerwowałam się, że będę sama. Powiedziałam sobie w tedy, że się tym nie przejmuję, wmówiłam sobie, że mam to w dupie. I przestałam się denerwować, a nawet całkiem fajnie się bawiłam.
Tym razem zrobię podobnie. Czemu nie?

Mimo wszystko, ten okres, który nadchodzi jest chyba najważniejszy w całym roku szkolnym. Szczególnie dla mnie. Mam tendencje do zawalania ocen na samym początku. To znaczy, staram się ale kiedy coś mi nie wyjdzie, nie poprawiam tego i tak psuje mi się średnia. Trudno mi się zmotywować do nauki i takietam. Ale tym razem chodzi o coś ważniejszego. Nie tylko o oceny, które wcale nie są takie ważne. Chodzi o mój cel, wytrwałość i samodyscyplinę. Chcę pokazać na co mnie stać.
Na końcu wakacji postawiłam sobie poprzeczkę. Nie ma mowy by jej nie przeskoczyć. Świadectwo z pierwszej klasy jest do kitu. Nijak nie odzwierciedla tego, co umiem. Dlatego, świadectwo z drugiej, najtrudniejszej klasy gimnazjum ma być z paskiem.
Dla mnie to już oczywiste.
Dlatego mam gdzieś to jak źle mi będzie, jak będę zmęczona, jak bardzo będę musiała się starać. Nie obchodzi mnie to bo muszę spełnić mój cel. I tyle.

Ja cie... To pewnie bardzo głupio brzmi. Zwierzenia kujona. -,-" Można pomyśleć, że moje podejście jest bardzo toksyczne ale wbrew pozorom, jest bardzo zdrowe.
Czasem muszę wypisywać takie rzeczy, żeby przypomnieć sobie o tym co myślę. Żeby żadne ważne postanowienie, myśl nie zagubiła się w chaosie w mojej głowie.

Więc trzymajcie za mnie kciuki bo nawet boję się pomyśleć co się stanie, kiedy przyjdzie koniec roku a moja średnia będzie tak niska jak ta teraz.

Stefan przypomniał mi...
przypomniał mi co to uzależnienie.


piątek, 11 stycznia 2013

nie sprawdzałam.

Postanowiłam się nie obijać.
Wczoraj wpadłam na pewien temat, który powinien byś dość ciekawy... Tak myślę.

W całym swoim życiu miałam dwa koszmary.
To chyba nie tak dużo?
Jeden z nich miałam w czwartej klasie. Dwa dni przed Wigilią. Ewa tu by ła i pozdrawia , oberwie mi się za to.Był taki straszny, że resztę nocy spędziłam z mamą. To były pierwsze święta bez wuja Piotra i miałam strasznego świra na punkcie śmierci. Do tego wszędzie puszczali fajerwerki i przypomniał mi się okropny horror, który oglądałam w wakacje przed czwartą klasą.
Zatem,  sen zawierał  wszystko czego się bałam : śmierć, fajerwerki, okropna dziewczynka z horroru i parę innych przerażających rzeczyc.z Namalowałam obrazek z tym snem i wkleiłam do pamiętnika. To był mój pierwszy koszmar.
Drugi przyśnił mi się na początku grudnia. Moi rodzice oglądali jakieś filmy w telewizji i natknęli się na ostatnią cześć Harrego Pottera.Oglądaliśmy go razem. Zasnęłam na momencie, gdy Harry zabijał Voldemorta. Spałam już do końca filmu. Kiedy puścili napisy tata wysłał mnie do łóżka. Ogólnie w grudniu bardzo zbliżyłam się do taty bo spędził cały miesiąc w domu. Gotował mi obiady i zawoził mnie do szkoły. Spędziliśmy razem większość . Spędziłam z nim na prawdę fajny czas.
Płakałam przez sen!
Voldi miał calutką moją rodzinę, w tym babcię i ukochaną kuzynkę a moim tatą machał mi przed nosem.
Oczywiście sam Voldemort mnie nie przeraża. Zatem moja kochana podświadomość musiała coś zrobić żeby jednak mnie przerażał. Więc pokazał swoją twarz, której daleko było od zwykłej twarzy Voldiego. To była mieszanka dementorów i klauna. W każdym razie bardzooo się bałam i następnego dnia nie spałam. Co w moim przypadku jest dość dziwne.
Ja zawsze śpię, a jeśli nie to znaczy, że jest ze mną na prawdę źle. Śpię jak się z kimś pokłócę, jak czegoś się boję, jak mam doła po prostu zawsze. Nie zdarzają mi się nieprzespane noce. Zawszę śpię minimum 5 godzin. Moim rekordem jest wakacyjny sen, który trwał 14 godzin.
Co do wakacji to przez jakiś czas interesowałam się snem. Czytałam poradniki jak zawładnąć nad tym co mi się śni. Nawet udało mi się wyreżyserować całkiem miłą wizję ale zapłaciłam za to następnego dnia.
Nie polecam takich zabaw. Nazajutrz próbowałam powtórzyć swój wyczyn ale miałam poważne kłopoty z  odgadnięciem co dzieje się na prawdę, a co jest tylko snem. Rano okazało się, że przez sen wylałam szklankę z wodą i popsułam telefon. Na szczęście dwa dni później przyszła przesyłka z nowym.
W każdym razie byłam dość przerażona.
Wracając do reżyserii snów, muszę przyznać, że to całkiem przyjemne. Miałam ochotę na wycieczkę nad morze. No i w śnie się tam przeniosłam. Rzecz w tym, że piasek, woda czy zapachy były takie jak nad morzem. Czułam się jakbym autentycznie tam była. W internetowych poradnikach uprzedzali, że doznania mogą być wyraźne ale nie przypuszczałam, że aż tak. Ale długo po tym miałam bardzo dziwne sny, może jeszcze do tego wrócę bo to ponoć dobrze wpływa na kondycję umysłu, ale na pewno nie teraz.
Mój dzisiejszy sen nie miał sensu, czyli tak jak powinno być :)

zanosi się na burzę. 

środa, 9 stycznia 2013

of this land.

Jestem chora!
Usunęłam ostatni post booo stwierdziłam, że troszkę się zagalopowałam. Nie zmieniłam zdania w tej sprawie ale to nie znaczy, że mam pisać takie rzeczy w internecie. Postanowiłam nie mieszać. 

Jestem zła bo moim ulubionym zajęciem podczas choroby jest oglądanie serialów na iitv i śpiewanie piosenek. Niestety odcinki nie chcą się buforować a za każdym razem,gdy chcę coś zaśpiewać dostaje ataku kaszlu i gardło boli mnie 100 razy mocniej niż wczoraj. Bogunia mówi że mam taki głos, że obije mi mordę jak powiem słowo. Zamilknę : )

Jeestem bardzo zmęczona, skończę sezon suborgatory i idę spać.
Muszę zadzwonić do Ewy po lekcje i pouczyć się geografii.

Jestem bardzo dobra w unikaniu tego co czuję. Po poniedziałkowej porażce nie czuję nic.

windmill windmill.