Wolę roztapiający się śnieg, padający deszcz i wiatr niż piękny zimowy widok.
Tęskniłam za widokiem trawy, która może nie jest w letnim kolorze ale mnie zadowala chociaż to.
Jestem wymęczona trzema matematykami. Nic mi nie wychodziło, żadne zadanie. Nie wyłączając tego z kartkówki.
Jestem na siebie wściekła. Bo czegokolwiek bym nie robiła, jakkolwiek bym się nie starała moja ułomność mózgu jest nieuleczalna. Wstydzę się swojej dysleksji. Robię błędy niczym analfabeta. Już nie mówię o błędach ortograficznych bo z kiedy dużo piszę zazwyczaj wyuczam się trudności na pamięć. Problem pojawia się gdy wracam do szkoły po np. feriach. Wtedy pojawia się błąd na błędzie i muszę je godzinami poprawiać. To, jednak nie jest mój największy problem.
Najgorzej jest z moją "ślepotą". Tak to nazywam. Podam prosty przykład:
Pani z matmy prosi mnie do tablicy. Prosty dział, na pewno wyliczę zadanie dobrze. Dyktuje mi równanie, posłusznie zapisuje. Np. 2x(3y+5y)-x=? No i mnożę nawias ale niestety choć widzę że koło "3" stoi "y", moje oczy nie widzą tego głupiego "y"! Właśnie tak zawaliłam kartkówkę z matmy.
Takie błędy zdarzają się wszystkim. Ale u mnie to normalka. Nie ważne jak bardzo jestem skupiona. To nie ma znaczenia. Tak po prostu jest. Samo przepisywanie jest w moim przypadku bardzo trudne. Czasem przepisuję jakieś wyrazy dwa razy, czasem jakieś omijam, czasem dodaję własne. Często dzieje się tak przez roztrzepanie i nieuwagę. Ja, natomiast nie mogę nic z tym zrobić. To znaczy jest jedna metoda.
Muszę napisać np. rozwiązanie takiego prościutkiego, powyższego równania i odłożyć je na jakiś czas. Po 20, 30 minutach wrócić do niego i sprawdzić, najlepiej policzyć jeszcze raz. Zadania domowe mogę tak rozwiązać ale na kartkówce, albo sprawdzianie ledwo zdążę wypełnić co trzeba. W każdym razie mam przerąbane bo najchętniej bym się tego pozbyła.
Najbardziej boli opinia ludzi. Bo oni często mnie wyśmiewają lub po prostu mówią, że to bzdury. Spotkałam się też z taką akcją, gdzie to nauczyciele dawali mi tzw. fory, w postaci pomocy na kartkówkach, czy łagodniejszej oceny pomyłek. Znajomi z klasy robili takie same błędy jak ja tylko liczba ich punktów była mniejsza. Mieli do mnie pretensje, choć starałam się im tłumaczyć o co chodzi.
Jestem tym zmęczona bo wiele rzeczy przychodzi mi przez to trudniej. Sama nauka zajmuje mi o wiele więcej czasu. A ten jest dla mnie bardzo cenny.
Dość o tym... nawet nie miałam w planach wywodu na temat dysleksji ale gdzieś musiałam wylać swoją złość i frustrację.
Najlepsze jest to, że bardzo chciałabym oderwać się na chwilę od szkoły ale obowiązki mnie przygniotły i mam czas tylko na książkę.
FUCK! straciłam poczucie czasu i właśnie powinnam być w drodze na warsztaty.
Właśnie tak wygląda mój dzień.
jeszcze tylko tabletka w dziwnym kształcie
i głowa przestanie boleć.