piątek, 23 listopada 2012

szafa i osiem. A może radyjko?

Słucham sobie Lucy Rose. Ma strasznie relaksujący głos. Zaraz tu zasnę.
Cały stres, który mnie otacza, próbuję odreagować w postaci snu. No i udaje się ale nie mam czasu.

Cały ten mój "stres" ogranicza się do szkoły i przyjaźni. Spójrzmy prawdzie w oczy. Nic nie trwa wiecznie. O wszystko co kochamy musimy walczyć codziennie. Szkoła pochłania większość mojego czasu, mojej siły, moich chęci. Ale nadal zostaje wiele dla Ewy, Bugi, Marty. Jak można ich nie kochać, no jak?! Hymm?
Większość mojej siły czerpię ze spotkań takich jak te dzisiejsze. Z łażenia po wioskach i odrywaniu kawałek, po kawałku całego św.Mikołaja z czekolady. Psychodeliczne zabawy i doprowadzanie siebie do szaleństwa w brew pozorom działam pozytywnie na moją psychikę, ;)

Opisując dzień od początku mogę stwierdzić, że był bardzo udany i z ulgą zakomunikuję że chyba wróciłam do normy.
Rano załapałam małe załamanie nerwowe bo nie mogłam znaleźć getrów. Przeżyłam to jakoś ale na dzień dobry przywitała mnie piątka z fizyki więc od razu wszystko ze mnie zeszło. Zostały tyko do napisania dwie kartkówki i jedna poprawa. Poprawa z chemii poszła gładko, kartkówka tak samo a biologię udało mi się przerobić. Może p.L wygląda jakby nie miała większości wnętrzności- ale serce ma.
Na wdż. nie ogarnęłam nic więc jeśli pewnego dnia nie będę mogła zajść w ciążę podziękuję Bogumile albo ukradnę jedno dziecko z jej przyszłej bandy bachorów.
Po lekcjach udałam się na przemiłą pogawędkę z p.Ewą i dostałam pysznego pierniczka murzyna.
Odebrałam też kwestionariusz na WOŚP w domu kultury ale wracałam się do szkoły bo zapomniałam kserówek dla Juleitty. Podrzuciłam je jej i poczłapałam w końcu do domu.
Jakoś przetrwałam godzinkę przed komputerem i poszłam sobie na angielski. 4+ z maturasoluszons. :D jej!
Pouczyłam się trochę słówek i poszłam do domu oglądać pozom 2.0
Debata na temat miłości, czemu nie.
Spacer z Marta, Lidl, Gimnazjum, ławka, Ewa, płyta. Pomijamy.

Teraz sobie tak siedzę i myślę że już bardzo późno. Powinna spać albo coś. Właściwie to sama nie jestem pewna czy to co piszę trzyma się kupy.

W każdym razie wracając do samego początku notki, to idąc w pomarańczowej mgle, zadałam sobie sprawę że nic nie jest wieczne oprócz pracy. Nią wywalczysz sobie przyjaźń, miłość, przyszłość. Ale kiedy już ją masz, to nadal musisz walczyć o nią. Codziennie przez całą wieczność, na zawsze. Jestem zmęczona i boje się ale nie mam zamiaru przestać bo lubię wracać wymęczona przez pomarańczową mgłę i mieć w życiu więcej niż oceny w szkole.

we were alone. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Pisz, pisz.