Próbuję napisać tą notkę trzeci raz. Więc proszę o wyrozumiałość dla moich dziwnych nawyków.
Miło, miło.
Całkiem fajny dzień. Co prawda wolałabym spędzić piąteczek gdzieśtam, z kimśtam. Ale siedzę tutaj, sama ze sobą. Taaaak. Zrobiłam sernik, teraz mam trochę przerwy i będziemy robić pieczeń. Muszę się przyznać że w kuchni to za dobra nie jestem ale dziś każda para rąk się przyda.
Odwołali nam angielski więc postanowiłam poleżeć na łóżku Ewy słuchając Gorillaz. Obeszłam też 4571820 razy inter marche w poszukiwaniu świeczek w kształcie cyferek ;D Ale spokojnie. Znalazłam.
Trochę zmarzłam ale jakoś wrócilam do domu. Zjadlam obiad, zrobiłam budyń na muffiny. Usiadlam przed komputer i tak jakoś się szlajam w necie bez większego celu.
Grałam w grę. Zakochałam się w niej i nie ma to, tamto- grałabym w nią całą wieczność. Nie wiem czemu ale na maksa przypomina mi Czas na przygodę.
Czytałam wczoraj fajnego bloga ( http://www.littlefre4k.blogspot.com/ ), było tam co-nie-co o bajkach, w tym Adventure Time. Tak jakoś mi się przypomniało o tej grze. Znalazłam ją latem. Przeglądałam besty i tak jakoś wyszło, że grałam w nią jakie 4, 5 godzin. Pierwszy raz przechodziłam ją przez tydzień. Jestem bardzo kiepska w grach zręcznościowych. Nigdy nie potrafiłam przejść pierwszego świata Super Mario. Teraz przechodzę ją w dwie godzinki z przerwami.
Podobne jak nic.
http://besty.pl/1571096 - link do gry.
Mój tata mówi że będzie śnieg!
Tata ma chorą rękę i właściwie ja uważam że powinien mieć ją w gipsie. No i chyba będzie miał.
W każdym razie, to prawa ręka i nawet palcem nie może kiwnąć. Musimy radzić sobie same a wnoszenie stołów i krzeseł na najwyższe piętro w bloku nie byłoby fajnym doświadczeniem. Zadzwoniłyśmy po kuzyna.
Poprzestawiał wszystko i jest ok.
Za dwie i pół godziny będzie grudzień -,-"
Nie wiem jak wam ale mnie wydaję się to dziwne. Czuję się jakby dopiero wczoraj skończyły się wakacje.
Ale to chyba dobrze. Będąc totalnie zniechęcona nauką cieszę się jak dziecko, bo to znaczy, że już niedługo nowe wakacje. Ale koniec drugiej gimbazy jest równoznaczny z rozpoczęciem trzeciej. Nie mam zamiaru opuszczać tej szkoły. Przywiązałam się do niej bardziej niż do podstawówki. Jasne że mam sentyment do chóru, za którym tęsknię tak bardzo zimą (to przez kolędy i te sprawy;)). Ale właściwie to była jedyna rzecz, która dawała mi frajdę. Jakoś nie byłam zżyta z klasą, wiec... Za to, tu jest inaczej.
Mam super klasę, wychowawcę. Nauczyciele są też spoko. Na serio, nie ma dnia w którym bym się nie śmiała. Choć często było tak że nie powinnam. Czy śnieg, czy deszcz, czy słońce. 2B zawsze bawi się tak samo.
Rzecz w tym że nie wyobrażam sobie dwóch rzeczy. Po pierwsze - jakieś dzieci przejmą moją klasę, będą siedzieć przy moim stoliku na świetlicy i lampić się na ludzi w łazience na drugim piętrze. Druga rzecz to ja w liceum, technikum... Jacie! Nie mam pojęcia. Żadnych wizji. Nic. Nie chcę zostawić tej szkoły. NIE I KONIEC.
I wiecie co? Mój rocznik jest w połowie edukacji gimnazjalnej. I zostało mi jeszcze półtora roku. Ale ja już się boję. Bo nie mam pojęcia jak będzie a boimy się rzeczy, których nie znamy.
I moja siostra wzięła mój szal. Jestem zła bo będzie pachniał nią. A miał być tylko mój ;C
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Pisz, pisz.